Dołącz do ponad 3000 zarejestrowanych w PBLINK. Otrzymasz zaproszenia na nasze wydarzenia.

    Wywiady

    Rozmowa z Dawidem Czerniakiem, właścicielem SLT Media

    Picture of PBLINK Editor
    PBLINK Editor 27, kwietnia 2015

    wywiad z wlascicielem SLT Media

    Zaczęło się niewinnie – od hobby. Z czasem pasja zaczęła przynosić profity, aż w końcu przerodziła się w dobrze funkcjonujący biznes. O tym, jak pozyskiwać klientów, jak się promować i skąd czerpać wiedzę niezbędną do pokonywania biznesowych problemów opowiada Dawid Czerniak, właściciel SLT Media – polskiej firmy, świadczącej usługi marketingowe na Wyspach.

    Jak długo działa SLT Media?

    W 2010 roku kupiłem adres strony internetowej, także można uznać, że właśnie wtedy narodziła się myśl, że SLT Media może być czymś więcej niż tylko hobby. W międzyczasie pracowałem jednak w pewnej firmie na pełen etat. Dopiero dwa lata temu rzuciłem pracę i zdecydowałem się w pełni poświęcić rozwojowi własnego biznesu.

    Jak zrodził się pomysł na taki właśnie biznes?

    Właściwie nie było pomysłu, tylko naturalny bieg wydarzeń. Nie planowałem otwierać własnej firmy. Gdy miałem 10 lat, zaprojektowałem pierwszą stronę internetową. Już wtedy mocno interesowałem się komputerami i Internetem. Przez lata moje zaangażowanie w ten temat nie malało, jednak nie traktowałem tego zbyt poważnie. Z biegiem lat coraz więcej znajomych prosiło mnie o pomoc z grafiką, stronami www czy też z video. W końcu przerodziło się to w biznes.

    Kim zazwyczaj są klienci agencji SLT?

    Klientami SLT Media są głównie Polacy – najczęściej startujące lub istniejące już polskie firmy, które potrzebują usługi brandingu lub rebrandingu. Niedawno zrodził się pomysł, by otworzyć kolejną agencję – Particles Media, firmę świadcząca takie same usługi, jak SLT Media, lecz skierowaną do Brytyjczyków. Jednak, jak to często bywa, szewc bez butów chodzi, strona agencji nie jest jeszcze skończona.

    A czy kiedykolwiek myślał Pan o założeniu firmy w Polsce, czy w grę wchodzi tylko działalność w Wielkiej Brytanii?

    W UK mieszkam od 14 roku życia, więc bardzo mało wiem o prowadzeniu działalności w Polsce. Niestety nie słyszałem żadnych pozytywnych opinii na temat prowadzenia biznesu w Polsce – większość znajomych odradza mi tę opcję. Nie twierdzę, że nigdy nie spróbuję, jednak puki co skupiam się na firmie i kolejnych projektach w Wielkiej Brytanii. Na szczęście branża, w której działam, jest tak elastyczna, że właściwie mogę świadczyć usługi na całym świecie, w tym również w Polsce. Współpraca zwykle odbywa się zdalnie: przez telefon, e-mail lub Skype.

    Mają Państwo rozbudowaną ofertę. Trudno było zgromadzić profesjonalny zespół, by powstała grupa o tak szerokim wachlarzu usług?

    Na początku zajmowałem się wszystkim sam. Po pewnym czasie postanowiłem jednak, że krok po kroku będę szkolił osoby, które przejmą ode mnie poszczególne obowiązki w firmie, bym sam mógł lepiej skupić się na prowadzeniu działalności. Myślę, że takie stopniowe rozwijanie firmy to bardzo dobre rozwiązanie. Obecnie w naszym zespole jest wielu specjalistów, dzięki obecności których możemy świadczyć tak szerokie usługi. Jeśli jednak zdarzy się zlecenie, przy którym potrzebujemy wsparcia, korzystamy z pomocy freelancerów. Dzięki temu jesteśmy w stanie sprostać praktycznie każdemu zdaniu.

    A co z kapitałem na start? Był niezbędny, czy może dało się jakoś ten problem ominąć?

    Początkowo potrzebowałem do pracy tylko komputera. Co jakiś czas musiałem jedynie ten sprzęt nieco ulepszać. Przez długi okres nie miałem biura, pracowałem w domu. Na szczęście działalność nieustannie się rozwijała i klientów przybywało. Udało się wypracować dobrą pozycję na rynku i już od roku SLT ma siedzibę. Na początku działalności skorzystałem jednorazowo z karty kredytowej i za te pieniądze kupiłem aparat fotograficzny, całej reszty SLT Media dorobiło się dzięki zleceniom.

    W jaki sposób zdobywał Pan pierwszych klientów?

    Podstawą były znajomości. Mój kolega prowadzi portal dla Polaków. Jeden z jego reklamodawców zamówił u niego projekt, jednak kolega nie miał czasu by się w niego zaangażować. Odesłał więc klienta do mnie. Potem wszystko toczyło się już z górki. Do niedawna wszyscy moi klienci byli klientami z polecenia. Dobrze wykonana praca i dobry kontakt z kontrahentami zawsze owocują nowymi zleceniami. Powinny to być priorytety każdego przedsiębiorcy.

    Czy podczas prowadzenia działalności pojawiały się jakieś większe problemy? A może firma przechodziła tzw. kryzys?

    Tfu, tfu, odpukać! Jak na razie nie mieliśmy większych problemów. Początki naszej firmy można by porównać do malutkiej kulki śniegowej, którą trzeba było zepchnąć z górki. Teraz ta kula toczy się już prawie sama i nabiera coraz większych rozmiarów. W każdym biznesie co jakiś czas pojawiają się różne przeszkody, które trzeba pokonywać. Zmaganie się z nimi to nieodłączny element procesu rozwoju firmy. Wiedzę dotyczącą tego, jak sobie z nimi radzić, można znaleźć m.in. w książkach, takich osób jak: Jim Rohn, Brian Tracy czy Tony Robbins.

    Proszę powiedzieć, z punktu widzenia specjalisty w tej dziadzinie, czy możliwe jest zbudowanie dużej grupy odbiorców i rozwinięcie firmy bez stosowania żadnych marketingowych metod promocji?

    Oczywiście. Zawsze najlepszym sposobem na zdobycie klienta jest „word of mouth”, czyli polecenie. Dopóki świadczysz dobre usługi, ludzie będą cię polecać. Działa to nie tylko w takich dziedzinach jak moja. Z powodzeniem mogą z tej zasady korzystać wszelkie tzw. złote rączki, opiekunki do dzieci, księgowi, budowlańcy czy fryzjerzy. Trochę trudniej na rynku bez reklamy może być przedsiębiorcom, którzy np. chcą sprzedawać specjalistyczny sprzęt.

    A jakie Pana zdaniem błędy odnośnie złego marketingu popełniają zwykle przedsiębiorcy?
    Jest ich tysiące! Najczęstszym błędem jest nadmierne dopracowywanie projektów - „Czy ten listek nie powinien być odrobinę jaśniejszy?” Takie drobnostki nie mają wpływu na to, czy nasi potencjalni klienci kupią oferowany przez nas produktu. Konkurencja zaś w tym czasie może już wystartować z promocją. Nie marnujmy czasu na tak nieistotne detale. Jeśli w późniejszym terminie zapragniemy odświeżyć stronę, możemy zrobić to m.in. zmieniając ten listek. Takie posunięcie będzie sygnałem dla klienta, że firma nie stoi w miejscu. Na starcie jednak nie jest to nieistotne. Dużo przykładów złego marketingu oraz rad odnośnie skutecznych metod promocji znaleźć można na naszym blogu, na stronie SLT.

    A jak agencja reklamowa reklamuje samą siebie?
    Reklamujemy się na wiele sposobów. Istnieje jednak pewna forma pozyskiwania klientów, która naszym zdaniem przewyższa inne – pozycjonowanie. Potencjalni klienci, którzy znajdują nas przez wyszukiwarkę Google, to więcej niż połowa wszystkich wejść na naszą stronę. To jedna z najbardziej opłacalnych dla nas metod reklamy. To inwestycja, która zwraca się w postaci sporej ilości nowych klientów. Świetną reklamą są dla nas również spotkania networkingowe. Na początku bardzo pomógł nam w rozwoju Midlands Polish Business Club. Byliśmy również na seminarium PBlink. Bardzo sobie chwalimy tego typu eventy.

     

    PBLINK Zostań członkiem PBLINK