Dołącz do ponad 3000 zarejestrowanych w PBLINK. Otrzymasz zaproszenia na nasze wydarzenia.

    Wywiady

    Najskuteczniejszą metodą zdobywania klientów jest rekomendacja

    Picture of PBLINK Editor
    PBLINK Editor 29, września 2014

    Otwierając firmę miał niewielkie doświadczenie zawodowe i nie miał zielonego pojęcia o prowadzeniu własnego biznesu. Dziś jego firma generuje zyski i może pochwalić się takimi osiągnięciami, jak tłumaczenie przemówień Ministra Kultury RP w szkockim parlamencie oraz wybitnego polskiego grafika Andrzeja Pągowskiego podczas otwarcia festiwalu Play Poland.

    Jak to się stało, że postanowił Pan zamieszkać w Wielkiej Brytanii? Czy motorem do przeprowadzki z Polski było założenie na Wyspach własnego biznesu, czy może pobudki były inne?

    Przyjechałem do Wielkiej Brytanii w 2005 r., początkowo z zamiarem pracy tymczasowej. Chciałem zarobić na studia w Polsce i podnieść swoje kwalifikacje w zakresie znajomości języka angielskiego. Pracowałem jako sprzedawca w butiku z odzieżą. Moja siostra mieszkała wtedy w Londynie od jakiegoś czasu, dlatego właśnie tam się udałem.

    Jak długo funkcjonuje już Justycja? Jak zrodził się pomysł na firmę i dlaczego właśnie na działalność o takim charakterze Pan się zdecydował?

    Firma istnieje od stycznia 2012 r., jednak pracę w branży tłumaczeniowej rozpocząłem już w 2010 r. Pracowałem wówczas w Glasgow City Council, gdzie jednym z moich obowiązków było przyjmowanie i przydzielanie zamówień na tłumaczenia ustne. To był mój pierwszy kontakt z branżą. Później zrekrutowała mnie wiodąca kancelaria prawna, Thompsons-Solicitors, która ma sporo polskich klientów. Wtedy właśnie wpadłem na pomysł, by zdobyć uprawnienia tłumacza sądowego i założyć firmę.

    Jaką formę działalności gospodarczej Państwo wybrali i dlaczego właśnie tę?

    Wraz ze wspólnikiem zastanawialiśmy się nad różnymi rodzajami organizacji typu non-profit, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się założyć firmę. Działalność zarejestrowaliśmy jako limited liability company (LLC). Uznaliśmy, że jest to najlepsza opcja.

    Jak długo trwał proces zakładania działalności? Proszę pokrótce opisać, jak to wyglądało.

    Samo założenie działalności było bardzo proste i zajęło zaledwie kilka godzin. Pomogła nam w tym jedna z angielskich firm świadcząca tego typu usługi. Dużo trudniejsza była koncepcja całego biznesu, którą należało dokładnie obmyślić i przeanalizować. Proces ten trwał około 1,5 roku.  Podczas studiów magisterskich w dziedzinie przedsiębiorczości środowiskowej (Environmental Entrepreneurship) na Strathclyde University brałem udział w konkursach na pomysł na biznes, początkowo w Scottish Insititute for Entreprise, a potem również Strathclyde Entrepreneurial Network. To głównie dzięki pomocy tych organizacji udało mi się skrystalizować pomysł na biznes. SEN przyznał mi m.in. mentora biznesowego, z którym do dziś współpracuję.

    Czy na początku prowadzenia własnej działalności napotkał Pan jakieś szczególne trudności?

    Największe trudności wynikały z relatywnie niewielkiego doświadczenia zawodowego oraz niewiedzy na temat prowadzenia własnej działalności. Mogę teraz z uśmiechem przyznać, że nie miałem wtedy bladego pojęcia o tym wszystkim. Miałem jednak poważnego klienta, który znacznie ułatwiał mi rozwój. Dodawał również pewności siebie, korzystając z różnego rodzaju oferowanych przeze mnie usług. Był (i wciąż jest) w pełni zadowolony.

    Czy korzystał Pan z jakichś sposobów na pozyskanie kapitału na start biznesu (kredyty bankowe, leasingi, programy unijne itp.)? Jeśli tak, to czy trudno było uzyskać pieniądze?

    Tak, oczywiście. Skorzystałem z programu wsparcia dla młodych przedsiębiorców (Prince Trust). Była to nisko oprocentowana pożyczka w wysokości £5000. Udało mi się również otrzymać niewielką pomoc finansową od Strathclyde Entrepreneurial Network, którą wykorzystałem na niezbędne specjalistyczne oprogramowanie do tłumaczeń. Po dwóch latach działalności udało mi się wreszcie otworzyć biuro na London Road 137. Lokal wymagał remontu, więc ponownie skorzystałem ze wparcia Prince Trust. Czy było trudno? Na pewno nie wystarczyło tylko aplikować. Wraz z moim wspólnikiem musiałem przygotować odpowiednią dokumentację oraz przekonać panelistów, że warto nas wesprzeć.

    Co dokładnie znajduje się w ofercie firmy?

    Ponad 2/3 naszego obrotu to tłumaczenia ustne i pisemne oraz bardziej zaawansowane technologicznie usługi językowe (voice-over, napisy filmowe, transkrypcja). Jeśli chodzi o tłumaczenia pisemne, to są to zarówno tłumaczenia uwierzytelnione i certyfikowane (akty urodzenia, akty małżeństwa itp.), jak i standardowe tłumaczenia na użytek komercyjny lub prywatny (umowy i inne dokumenty prawne, strony internetowe, instrukcje obsługi, materiały marketingowe itp.). Ponadto pomagamy także w sprawach prawnych (zakup/sprzedaż nieruchomości, problemy z zadłużeniem lub ściągalnością długów, pełnomocnictwa, prawo rodzinne, prawo pracy, odszkodowania wypadkowe), umawiając klientów na spotkania z ekspertami z renomowanych szkockich kancelarii.

    Kim najczęściej są klienci Justycji i z jakimi problemami tłumaczeniowymi najczęściej się zgłaszają?

    Tłumaczymy dla małych, średnich i dużych firm, głównie dla kancelarii prawnych działających w Wielkiej Brytanii, a także dla klientów indywidualnych. Możemy pochwalić się m.in. tłumaczeniami zrealizowanymi dla Ministra Kultury RP podczas Europejskiego Szczytu Ministrów Kultury w Edynburgu oraz tłumaczeniem przemówienia mistrza Pągowskiego, wygłaszanym podczas otwarcia ubiegłorocznej edycji festiwalu filmowego Play Poland. Najczęściej pytani jesteśmy o przetłumaczenie oficjalnych dokumentów oraz tłumaczenia ustne w kancelariach. Cieszą kolejne zamówienia na inne, niż polski, języki słowiańskie i pozostałe z tej części Europy. W tym roku wyjątkowo dużo osób zwróciło się do nas z bardzo przykrymi sprawami, takimi jak niewypłacalność i problemy z zadłużeniem, a także chęć starania się o odszkodowanie za urazy doznane w wyniku wypadku drogowego bądź podczas pracy. Zauważyłem także spore zainteresowanie pomocą przy uzyskaniu kredytu mieszkaniowego oraz kupnie i sprzedaży nieruchomości. Na szczęście współpracuję z ekspertami z każdej z tych dziedzin, dzięki czemu klienci zyskują usługi na prawdziwie wysokim poziomie.

    Na Państwa stronie internetowej zamieszczona jest informacja, że firma działa 24/h na dobę, 7 dni w tygodniu. Czy klienci często dzwonią w środku nocy lub w niedzielę? Czy to, że każdy z pracowników musi być zawsze w gotowości nie jest uciążliwe?

    Tak to prawda, Justycja funkcjonuje 24/h, 7 dni tygodniu. Muszę przyznać, że początkowo było to dużo łatwiejsze, bo nasz zespół liczył trzy osoby. Niestety po pewnym czasie plany mojego wspólnika i jego dziewczyny uległy zmianie i zdecydowaliśmy się zakończyć współpracę. Choć teraz działam w pojedynkę, nie zmieniłem tej zasady. Nauczyła mnie tego praca tłumacza ustnego – nie należy do rzadkości wstawanie o 2 lub 3 w nocy po to by pojechać na komisariat Policji czy też szpitala. Niemniej, głównym powodem działalności w takim trybie jest chęć pomocy klientom w nagłych sprawach oraz otwarcie na klientów z poza Wielkiej Brytanii, a mamy takich np. w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych czy Rosji.

    Z jakich kanałów komunikacji korzystają Państwo, by o swej ofercie informować potencjalnych klientów?

    Początkowo największy nacisk kładliśmy na ulotki, partnerstwo przy organizacji wydarzeń kulturalnych oraz reklamę online. Eksperymentowałem również z reklamą w prasie. Obecnie skupiłem się głównie na remoncie siedziby firmy.

    W jaki sposób zdobywa Pan kontakty biznesowe? Czy istnieją jakieś szczególne sposoby, które mógłby Pan polecić początkującym przedsiębiorcom?

    Myślę, że najskuteczniejszą metodą jest rekomendacja. Założyłem firmę z niewielkim wkładem własnym, dlatego też niewiele wydaję na reklamę. Wyznaję zasadę, że jeśli solidnie wykonasz swoją pracę, twoi klienci będą polecać cię swoim znajomym. I ta zasada świetnie się sprawdza.