Liczba osób zagrożonych natychmiastowym zwolnieniem rośnie w zawrotnym tempie. Od ostatniej dekady powiększyła się aż o 2 miliony. Co jest powodem tak niepokojącego zjawiska? Jak się okazuje, wina leży po stronie pracodawców, którzy coraz częściej oferują pracownikom "umowy śmieciowe". Coraz więcej właścicieli firm zatrudnia pracowników na zasadach, które pozwalają na jak największe oszczędności - w niepełnym wymiarze godzin i na umowach zerowych.
Dzięki takim warunkom pracodawcy mogą oferować pracownikom najniższe stawki oraz nie gwarantować praktycznie żadnych praw. Według Resolution Foundation połowa z 7 milionów osób zagrożonych rychłym zwolnieniem, to także samozatrudnieni - świadczą oni usługi za tak niskie stawki, że ich co miesięczna pensja, to zaledwie dwie trzeciej średniej krajowej. Obecnie na terenie Wielkiej Brytanii aż 2 miliony osób pracuje za mniej niż 8 funtów za godzinę. Liczba osób pracujących w UK na tzw. umowach śmieciowych od 2006 roku wzrosła aż o 750 tysięcy, a ludzi pracujących tymczasowo o 205 tysięcy. Na dodatek grupy te przenikają się. Prawie 32% osób z umowami zerowymi wpisuje się także w tę drugą grupę.
Niezwykle niepokojącym jest także fakt, że z usług agencji pracy, u których standardem są przecież tzw. umowy śmieciowe, korzystają najwięksi giganci, zatrudniający ogrom pracowników, tacy jak Argos czy Tesco. Eksperci alarmują, że taka sytuacja powoduje podziały społeczne i rodzi napięcia. Podczas gdy w UK bardzo dużo pracowników jest niezwykle słabo opłacanych, specjalistów zatrudnia się za astronomiczne pensje.
- Widać, że na rynku pracy dzieje się coś naprawdę negatywnego - mówi brytyjski polityk, członek Partii Pracy, Alan Milburn - coś co poważnie zagraża spójności społecznej. To trend, który rośnie już do niepokojących granic i w końcu musi pojawić się jakaś reakcja. Zmiany te negatywnie wpływają również na mobilność społeczną, która w UK zawsze była dość duża.Aktualnie zlecono już opracowanie rządowego raportu na temat tego zjawiska.